Krystyna Krzyżanowska – Nastulczyk
fot. K. Krzyżanowska – Nastulczyk
Krystyna Krzyżanowska-Nastulczyk
„są słowa które nas dziwią
i te co z nas drwią”
- Krystyna Krzyżanowska-Nastulczyk
Poetka, zajmuje się również malarstwem, grafiką, fotografią artystyczną oraz ilustruje książki poetyckie.
Wydała tomy wierszy: - elf w adidasach (Czeski Cieszyn 2007),
- gobelin włoski (Bielsko-Biała 2010),
- zwabiona kolorem (Bielsko-Biała 2012),
- i włos ma swój cień (Bielsko-Biała 2015),
- dziewczynka Fuligo (Bielsko-Biała 2018),
- Malarstwo (Bielsko-Biała 2020), album obrazów z lat 2005-2020 i wierszy
- #zostań w domu (Bielsko-Biała 2022).
Swoje wiersze publikowała również w antologiach: Kalejdoskop poetycki (2010), Wiersze ze Wzgórza (2012), Apostrofa wczoraj i dziś (2014), W objęciach świata / In the world’s embrace (2016), Wierszem i sercem (2019), Antologia Babińca Literackiego 2016-2019 (2020) oraz w czasopismach, ostatnio w słowackim kwartalniku literackim Fraktal (2021). Jest przewodniczącą grupy literackiej Apostrofa. Jej utwory były tłumaczone na język angielski, czeski, rumuński i słowacki. Od kilku lat jest uczestniczką Międzynarodowych Spotkań Poetyckich Ars Poetica Neosoliensis w Bańskiej Bystrzycy na Słowacji. Należy do Związku Literatów Polskich. Mieszka i pracuje jako nauczycielka w Bielsku-Białej.
przeżuwanie łąk
pięć saren we wsi
w mglisty dzień kwietniowy
widzisz to jest powód
by wszystkie formy istnienia
przekształcić w roztargnione
pragnienie przeżuwania łąk
trzy drogi każda w inne światy
pięć saren i trzy kobiety
w kłamstwie
i prawdzie donikąd
wielkie okna
umyliśmy wielkie okna w naszym domu
z wierszami pająków much ze skrzydłem motyla
w pułapce wiotkich pajęczyn
migotały w blasku słonecznych dni
czytałam te owadzie haiku
jak telegramy ze świata umarłych
wiosna rozdaje zielone łąki i nadzieje
czyścimy i polerujemy codzienność
zapisujemy swoje kartki wciąż od nowa
srebrna łyżeczka
już mi się myli
kto jest kim
i co mu się śni
lub już się nie śni
komu ręka drży
a komu nie drgnie powieka
mieszam srebrną łyżeczką
w pustej filiżance
przemieniając nicość w obrazy
i już nie wiem
czy są z mojego czy z twojego świata
te świetlne kolorystyczne przeobrażenia
wzbudzają przeświadczenie
o znikomości własnego patrzenia
i znaczenia
Chorwacja
zabierz z moich dłoni tętniące morze
i zapach krzewu jaśminu
kamień ukryj w rozłące nagich wzgórz
żyły krwawiące zamień w wodospady
wodę rozlej po granice dzikich sadów
uwierz w jaskółcze gniazda wyszarpane skałom
w czerwone dachy domów mijane po drodze
weź z moich dłoni bogactwo kamieni
i zamień w bujną winorośl
z której będziemy jutro pić wino
z tęsknoty za ciszą przystani
Kairosa złap za grzywę
tyle chciałam ci powiedzieć
na fali lekko zgarbionej
płynę unosząc się
w ciemne przestrzenie
tyle chciałam ci powiedzieć
a głos mój jest cichszy
niż trzepot skrzydeł motyla
i pewnie nie dotrze do brzegu
do ciebie
a ja płynę do zatok nieznanych
w mętne wody
na plaże obce
gdzie biały żuraw mnie prowadzi
tyle chciałam ci powiedzieć
czerwone miasto
to miasto jest we mnie
znam jego pustkę i ciszę
ten wielki koncert niepokoju
wysokie domy z czerwonej cegły
nieme podwórka i bezludne ulice
surrealistyczny nastój grozy
z wysokim pustym niebem w tle
samotnie błąkam się w jego wnętrzu
biegam za sobą
gubię siebie
zataczam koło i wracam do ciemnej bramy
z silnym zapachem mokrych kamieni
wydobywających się z kocich łbów
do przejścia między snem a jawą
jaki sekret masz jeszcze w zanadrzu
jaki plan
jaką drogę i jaki zakręt